Ten wpis
będzie związany z moimi rodzinnymi wakacjami na Dominikanie, na które
wybraliśmy się w grudniu.
Początkowo
byłam przerażona 11-godzinnym lotem, ale na szczęście przebiegł bez
szczególnych trudności: książka, muzyka, sen i jakoś zleciało. Powrót nie był
już tak spokojny, bo zmiana klimatu i diety odbiła się na moim jelicie. Przez
całą podróż do domu bolał mnie brzuch i musiałam często odwiedzać toaletę.
Dodatkowo na dwie godziny przed lądowaniem mdłości i wymioty dopadły też mojego
syna, co było dla mnie dodatkowym stresem. Pomijając ewentualne trudy podróży
warto zobaczyć piękne karaibskie plaże z palmami, zanurzyć się w oceanie czy
odbyć wycieczkę katamaranem po Morzu Karaibskim…
Na
wspomnianym katamaranie miałam okazję poznać mężczyznę, który podobnie jak ja
jest po operacji jelita grubego, ale stomii już nie ma. Drogę do zdrowia miał
długą, bo przeżył ogromne komplikacje, a nawet sepsę i przeszedł w sumie siedem
operacji. Mimo trudnych przejść potrafi cieszyć się życiem. A tak przy okazji
to dodatkowy argument w dyskusji czy stomików jest dużo, czy mało… To świat
jest coraz mniejszy, a swój znajdzie swego.
Dominikańskie
plaże są przepiękne: Ich bały piasek przypominał mi kaszkę mannę, woda był
przejrzysta (przede wszystkim ciepła), a nad wszystkim górowały palmy kokosowe,
pochylające się w stronę morza. Lokalna kuchnia nie powaliła mnie na kolana.
Najbardziej smakował mi tamtejszy rum J Widać
organizm postanowił bronić się w ten sposób, bo tamtejsze bakterie postanowiły
wydać wojnę moim. W końcu organizm uległ i dopadła mnie biegunka, z której
wychodziłam z pomocą leków. Zgodnie z zaleceniami nie piłam wody z kranu, ale
nie mogłam się oprzeć świeżym owocom i egzotycznym drinkom. Coś za coś :)
Poznawania
wyspy nie ograniczyliśmy do plażowania z drinkiem z parasolką w dłoni. Chciałam
też zobaczyć codzienne życie na wyspie. Korzystając z pomocy polskiego biura
turystycznego na wyspie pojechaliśmy zwiedzać. Dominikańczycy żyją na pełnym
luzie. Mimo że są bardzo wierzący mają inny kodeks zasad moralnych. Kobiety
ubierają się bardzo wyzywająco, a każdy mężczyzna to macho. Kilkoro dzieci tej
samej kobiety, a każde ma innego ojca? Tam nie budzi to zaskoczenia. Na ulicy
zewsząd dobiega muzyka. Miałam wrażenie, że Ci ludzie po prostu cały czas się
bawią. Jest w nich olbrzymi luz. Do tego umiejętność nieprzejmowania się oraz sprzyjający
klimat i dobra jakość jedzenia (choćby dostęp do kakao pełnego antyutleniaczy)
powodują, że bardzo rzadko zapadają na choroby nowotworowe (wiedza uzyskana od
przewodnika).
Drugie
oblicze wyspy jest mniej kolorowe. Mieszczące się tam plantacje trzciny
cukrowej zatrudniają haitańczyków. Niskie wynagrodzenie za ich pracę nie
pozwala na więcej niż życie w chatach wykonanych z blachy falistej, bez wody i
prądu. Dzieciaki z bieda dzielnic często żebrzą na ulicach lub pracują jako
pucybuci. Bardzo wstrząsnęła mną też wizyta na lokalnym targu. Sprzedawane tam
owoce, warzywa, zioła, przyprawy, a także ryby i mięso były wyłożone na
prowizorycznych stołach czy ladach w temperaturze otoczenia: jedyne 30oC w
cieniu… Smród, jaki roztaczał się z mięsa był nie do zniesienia. Po powrocie do
hotelu nie było mowy o żadnym jedzeniu, i tak nic bym nie przełknęła.
Na
koniec, wychodząc z targu, natknęłam się na żebrzącego człowieka. Nie byłoby w
tym nic dziwnego, bo ludzie w tak krytycznej sytuacji zdarzają się wszędzie,
gdyby nie fakt, że miał niczym nie zabezpieczoną stomię. To spotkanie ze
stomikiem bardzo mną poruszyło. Człowiek żebrał o jedzenie i drobne datki, o
sprzęcie stomijnym nie miał pewnie pojęcia. Naszła mnie wtedy refleksja, że
każdy stomik w naszym kraju, który ma dostęp do worków i ma możliwość rozwiania
każdej wątpliwości, nie powinien przejmować się faktem posiadania stomii, tylko
cieszyć się pełnią życia, nawet jeśli czasem dopadają nas jakieś kłopoty.
Pozytywne myślenie i radość życia sprawiają, że łatwiej potrafimy sobie
poradzić z wieloma problemami, które nas czasem dotykają.
Dominikana
to wręcz wyśniony raj, a jednocześnie kraj olbrzymich sprzeczności i
nierówności społecznych. Mimo wszystko ludzie tam zarażają pozytywną energią i
każdego obdarowują uśmiechem. Weźmy z nich przykład i uśmiechajmy się i my. Tam
wszyscy są radośni, niezależnie od miejsca i warunków zamieszkania. Bo radość
życia to nie stan na koncie i ilość posiadanych przedmiotów, to stan ducha i
umiejętność dostrzegania pozytywnych detali.
Pozdrawiam
Was! Z uśmiechem, oczywiście!