
Do Zakopanego dojechaliśmy o 7:00 rano, a już tego samego
dnia o 9:00 wyruszyliśmy razem nad Morskie Oko. Trasa, którą musieliśmy
pokonać, to aż 9 km w jedną stronę. Jak zwykle było warto – widoki wprost nie
do opisania. Żadne zdjęcia nie oddadzą piękna tego miejsca.
W drodze powrotnej z Morskiego Oka zajrzeliśmy do położonego
na uboczu szlaku schroniska górskiego. A tam czekały na nas spokój, cisza i
przepyszna kwaśnica, czyli tradycyjna góralska zupa przygotowywana na bazie
kiszonej kapusty i mięsa. Jak to się mówi – żyć nie umierać. J Kiedy wróciliśmy ze
szlaku prawie nie czuliśmy nóg, jednak tego co zobaczyliśmy w tym dniu nie
odbierze nam nikt. Wysiłek wynagrodziliśmy sobie przyjemnym wieczorkiem w
góralskiej karczmie.
Po zejściu z gór, odwiedziliśmy Krupówki i zjedliśmy obiad w
regionalnej karczmie „Zbójnicka Chata”. Klimat był rewelacyjny. Następnego dnia
niestety musieliśmy pożegnać się z pięknymi górskimi pejzażami, Mimo, krótkiego
pobytu wspomnienia pozostaną w naszych głowach na bardzo długo. Oczywiście
planujemy tam jeszcze wrócić i zdobyć niejeden tatrzański szczyt. Z pewnością
zastanawiacie się jak w czasie zdobywania szczytów zachowywała się moja stomia
– zupełnie w niczym mi nie przeszkadzała, a pewnych momentach była nawet pewnym
udogodnieniem. Dlatego polecam Wam nie obawiać się długich spacerów i podbijania
górskich szczytów ze stomią. J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz