Czerniaka zdiagnozowano u mnie 2 lata temu w grudniu. Wszystko
wyszło kiedy wycieli mi małe znamię na łydce. Okazało się na szczęście, że jest to
jest etap choroby. Wystarczył tylko przeszczep skóry z pachwiny. Nogę miałem
unieruchomioną przez prawie miesiąc. Założono mi 60 szwów na nodze. Na całej długości
poniżej przeszczepionej skóry na łydce, nie czułem nic aż do pięty.
Pierwszy
tydzień po zabiegu leżałem na łóżku i nie mogłem wstawać. Po powrocie do domu,
noga moja była niczym kruchy eksponat muzealny. Po 3 tygodniach usunięto mi
szwy. Nie odczuwałem żadnego bólu nogi, w odróżnieniu od pachwiny - to był najgorszy
koszmar jaki miałem. Od tamtego czasu muszę zakrywać łydkę by promienie słońca
tam nie docierały. Od tego momentu krem z silnym filtrem to podstawa. Największą katorgą jest
jednak ciągłe narastanie nowych znamion. Każde z nich musi być badane
u dermatologa, by uniknąć rozsiewu nowotworu. Przez to mam kilkanaście blizn po
ich usuwaniu.
Sama choroba nie zmieniła jednak dużo w moim życiu. Oprócz
opaski na nodze i kremu do opalania, nie mam żadnych innych
"lekarstw". Tak naprawdę z czerniakiem miałem szczęście w
nieszczęściu. Ponieważ był to sam początek. Do samej blizny nie mam wstrętu, a
gdy ktoś pyta się mnie skąd ta blizna. Odpowiadam z żartem, że pogryzł mnie pies. W szkole jedna osoba uwierzyła, że blizna byłą po ataku
terrorystycznym kiedy byłem w Egipcie :) Samą chorobę traktuję tak jakby jej nie
było. W większości czasu zupełnie mi to nie przeszkadza. Lekkie utrudnienia są w
wakacje. Na przykład teraz kiedy występują 25 stopniowe upały. Ale.... po prostu lepiej dbam o
cerę by się nie spalić na słońcu :) Bo w chorobie najważniejsze to nie stracić
głowy :)
Pozdrawiam :)
Życzę z całego serca powrotu do zdrowia i podziwiam 3maj się :)
OdpowiedzUsuń